Maroko to dla mnie niezapomniane widoki, wspaniali ludzie, aromatyczne i pełne niespodzianek jedzenie. Środkiem do celu - rower. Afryka! Słońce, wiatr i pył
w oczach. Niepowtarzalny krajobraz, każdego dnia inny i inaczej zaskakujący. Niesamowity wysiłek, a potem radość ze zdobytego szczytu i wspaniały
kilkukilometrowy zjazd serpentynami, gdzie każdy zakręt zakończony jest piękną panoramą Atlasu. Super ekipa, w której dobrze się czułam, mimo bycia jedyną babą:)
Niesamowita gościnność i przyjazne nastawienie tubylców. Krzyk, brud i chaos marokańskiej ulicy, które nie urzekają, ale pozostają w pamięci jako element innej kultury.
Maroko w liczbach to: 460 przejechanych kilometrów, 8 dni na rowerach, zdobycie przełęczy na 3000 m n.p.m., 3 gumy, 1 dzień deszczu, 2 noce pod namiotem, 1 noc na klepisku u przyjaznych ludzi,
2 o mały włos zgubione karty pamięci z aparatu (dzięki Michał:), miliony pozdrowień, uśmiechów i miłych słów "bon courage!" :)
Na zdjęciu kolejno: Michał, Bogumił, Ola, Darek, Radek:)