Dziś ruszamy na północ. Chcemy dotrzeć jak najdalej, bo na powrót do domu mamy tylko 2 dni. Po drodze postanowiliśmy jeszcze zobaczyć Jeziora Plitwickie. Wybieramy drogę, która prowadzi właśnie tamtędy prosto do Zagrzebia. Opuszczamy Split. Rzucam jeszcze jedno, ostatnie spojrzenie na morski lazur, który szybko znika za górami. W głowie mam jedną myśl, chciałabym zobaczyć jeszcze jeszcze, jeszcze.... szkoda, że nie udało nam się dojechac do Dubrovnika, no ale przecież nic straconego:) Mijamy miasta i wioski, wokół pięknie. Na granicy z Bośnią piętrzą się skaliste góry Dynarskie. Mijamy przepiękne, lazurowe jezioro, które ciągnie się kilometrami wzdłuż drogi. Gdzieś na wysokości Knina okazuje się, że dalsza droga jest zamknięta i trzeba pojechac objazdem. I to chyba najlepsza rzecz jaka nam się dzis przytrafia. Z dala od głównej drogi wjeżdzamy w inny świat. Świat małych zacisznych wiosek, często opuszczonych. Ruiny domostw, walące się ogrodzenia, wyglądaja dość dramatycznie na tle skalistych gór. I wokół nie widać żywej duszy... Z rzadka mija nas jakiś samochód. To bardzo duże zderzenie zobaczyć takie miejsce, po przejechaniu turystycznego i komfortowo wyglądającego wybrzeża... Te wioski zagubione wśród zarastających je chwastów zrobiły na mnie ogromne wrażenie, przypomniały o wojnie jaka się tu nie tak dawno toczyła.
Po ok. 100 km objazdu wracamy na główną drogę. Uff, wreszcie koniec serpentynek, owszem są bardzo malownicze, ale jednak przysparzają sporo adrenaliny. Mijamy w poprzek pasmo górskie i zauważam że przyroda tutaj się zmieniła. Krajobraz jest tu dużo mniej wysuszony niż po tamtej stronie i jest jakby bardziej zielono:) Wkrótce docieramy do Parku Narodowego Jezior Plitwickich, jest już 15 więc wiele czasu na zwiedzanie nie mamy. Wybieramy najkrótszą z tras. Po drodze przejażdżka stateczkiem po zielononiebieskim jeziorku oraz podwózka specjalną kolejką. Chcemy uszczknąć choć trochę z tego pięknego miejsca, jednak objuczeni kaskami, kurtkami i innymi rzeczami, do tego nieco zmęczeni półdniową jazdą w dość dziś chłodnym powietrzu,
trochę opadamy z sił i tracimy werwę. Park składa się z zespołu jezior, które leżą na różnych wysokościach i połączone są ze sobą wodospadami, kaskadami i strumyczkami. Turkusowa i kystalicznie czysta woda pięknie wygląda na tle zieleni oraz jasnych skał otaczających jeziora. W wodzie widać mnóstwo ryb, kłębiących się najczęściej w pobliżu turystów:) Trasa zwiedzania prowadzi systemem drewnianych kładek. W parku spędzamy ok 2 godzin i ruszamy dalej, na północ. Wkrótce wyskakujemy na autostradę i teraz nasza podróż naprawde nabiera tempa. Mijamy Zagrzeb i niedługo później jestemy na granicy (jakieś kolejne 2 godziny:). Na granicy chorwacko-słowenskiej kolejka, a nad nami zaczynają się zbierać chmury. Dzien wyraźnie chyli się ku zachodowi a my chcemy jeszcze dojechać w okolice Mariboru. Droga mija dość szybko. Nagle przed nami pojawia się ogromna czarna chmura deszczowa rozpalona od spodu pomaranczowym zachodem słonca. Decyzja jest natychmiastowa - skręcamy do najbliższego motelu. Tam, szybko załatwiamy formalności. Gdy tylko motor ląduje pod wiatą, a my zamykamy za sobą drzwi do pokoju z nieba nagle spadają hektolitry wody.... Potem już tylko pyszna pizza na kolację, kropla Jacka Daniel'sa na rozgrzanie no i spaććć...:) jutro długi dzien powrotu, oby pogoda dopisała...

2 lipca