powrót



- Dobra wezmę was za siedem od łebka, co wy na to?
- Dziękujemy, to za drogo - uparcie.
Po wyjściu pana dyskutujemy, zobaczymy co będzie dalej. Szybko zresztą się dowiadujemy. Marynarz znów:
- No już niedługo Sanok, zastanówcie się, dobra za sześć, tylko wysiądźcie w Sanoku.
- Za pięć i jedziemy......
- Za pięć???!!! No, nie przesadzajcie, to poniżej moich ambicji, nie będę przecież jeździł za pół ceny.....
Drzwi się zamykają. Trochę go chyba rozumiem, ale jak targować się to targować. Wojtek coś tam bredzi o wędlinach, gdy Marynarz pyta o Wetlinę. „A szampan w busiku będzie?”.... Jest wesoło.
Pociąg zaczyna się zatrzymywać, to znak, że...
- Sanok, Sanok!!! Wysiadajcie, taki facet was weźmie za pięć!.......
Dobra!!! Wysiadamy pośpiesznie z pośpiesznego pociągu. Marynarz sowicie nas pogania. Nie bez przyczyny, koło stacji, jak się okazuje, stoi jeszcze parę busików i jeden bus. Kierowca autobusu typu PKS, ale nie PKS pyta czy jedziemy z nim za piątaka. Konkurencja, zdradzę wam.
- Nie, jedziemy z tym panem za piątkę.
- To ja was wezmę za cztery i pół!”
- Tak? - I dawaj w stronę busa.
Marynarz leci zdyszany
- Ja was wezmę za cztery! Ambicję jak ręką odjął. Znów zwrot.
- A ja was wezmę za trzy! - krzyczy autobus, tonem jakiego nie umiem opisać. Jak tu się nie zawrócić znów, ku szczęśliwej odmianie losu??? Marynarz jeszcze krzyczy „trzy, trzy”, ale my już pakujemy się do autokaru. Jeszcze tylko pożegnalne „Ty kuta.....” i już rozwaleni na siedzeniach pędzimy w góry........



Jest przed siódmą. Góry są przepiękne, świeci poranne słońce, nad łąkami unosi się mgła..... Pojazd jedzie to w górę, to w dół, mijamy wsie, pola i łąki. Decydujemy, że wysiądziemy w Cisnej, nie w Kalnicy, bo musimy nabić butlę. Stamtąd podejdziemy sobie czarnym szlakiem na grzbiet Falowej, Czereniny i Kiczery i tymże grzbietem dojdziemy najpierw do Jaworzca, gdzie jest schronisko, potem przez Smerek na połoninę Wetlińską i Caryńską, po czym do Ustrzyków Górnych. Ten plan wydaje się zbyt optymistyczny jak na jeden dzień, ale zobaczymy. W Cisnej jesteśmy koło siódmej rano, jest przepięknie, wśród traw błyszczących rosą i na torach kolejki bieszczadzkiej niektórzy z nas znajdują pewnego rodzaju ukojenie. A jest pięknie! Widać to choćby na zdjęciach.

poprzednie
następne