***
splotę promyki
tego cuda na niebie
które rozjaśnia mój dzień
moje życie

zapłaczę ze smutnym słoniem
którego trąba tak smutnie
zwieszona
zdaje się zalewać łzami

rozprostuję orzech włoski
choć jego pomarszczona twarz stara
się uśmiechnąć pobłażliwie:
„to niemożliwe”

polecę na skrzydłach
wiatru który pnie ogromne powala
będę dla niego niczym więcej
niż jeden jesienny liść…

a gdy już tam będę, zawołam:
„jakim szczęściem jesteś rozpłakana łąko!”