Poznawaliśmy się w drodze, to dobry sposób. W podroży następuje pewne zagęszczenie zdarzeń, sytuacji i kryzysów. To takie poznawanie na szybko: drugi człowiek w pigule. Nic tak nie demaskuje jak czterdziestogodzinny przejazd indyjskim pociągiem z Patny do Puri albo podroż na dachu autobusu jadącego do Nepalu. Wysiadając w Puri albo na głównym placu w Katmandu, wie się dużo o sobie i towarzyszu podróży, więcej niż po pięciu latach sypiania w jednym łóżku. Trochę przypominało to wizytę u psychoanalityka. W podroży pozbywaliśmy się kolejnych warstw zabezpieczających nasze prawdziwe „ja”, aż wydawało się, ze powiedzieliśmy sobie wszystko.

Grażyna Jagielska, Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym